Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cić błotem jego pamięć. Zona jego, dawniejsza piękna, bezradna Lia, później pobożna, a zawsze senna Marya pozostała sama wśród przepychu obszernego majątku. Ojciec jej, baron Natan, stumilionowy bankier żydowski, unieruchomiony paraliżem we wspaniałym pałacu przy Polach Elizejskich, zdziecinniały, nie widywał jej już oddawna, a gdy nagle umarł, pozostawił jej z całych milionów możliwie mała część, gdyż reszta poszła na dary dla różnych instytucyj arystokratycznych, a nawet dla dam wielkiego świata, które w ostatnich latach życia dawały mu złudzenie, że się oskrobał z żydowszczyzny i należy wreszcie do ich sfery. Hrabina Lia, zawsze mdlejąca, nie zdolna do odczucia namiętności do niczego, nawet do pieniędzy, uczciła jednak pamięć ojca, kazała odprawiać msze za jego duszę, sądząc, że w ten sposób sforsuje dla niego podwoje niebieskie. Powtarzała często, iż tak gorliwie służył sprawie katolicyzmu, że ma prawo zasiąść po prawicy Boga Ojca. Bezdzietna, obojętna, jak wystrojone i psute bóstwo, mieszkała sama w la Désirade, nie wstając prawie z kanapy, a wspaniała posiadłość stała pusta i martwa, otoczona ze wszystkich stron murami i sztachetami, wzbraniającemi publiczności przystępu do tego zakazanego raju. Krążyły jednak wieści, że przygarnęła do siebie wiekowego już ojca Crabot’a, po zamknięciu Valmarie. Przez