bliżu dawnej ich szkoły, od której nie chcieli się oddalać. W Jouville zatem utworzyła się przyjacielska kolonia najpierwszych działaczy około wielkiej sprawy, gdyż Salvan i panna Mazeline żyli jeszcze, zawsze dobrzy i weseli. Od czasu przeniesienia Joulic’ów do Beaumont, gdzie również Sebastyan został mianowany dyrektorem, w Maillebois dawna szkoła Simon’a, potem Marka: była pod kierownictwem ich dzieci, chłopcy pod przewodnictwem Józefa, dziewczynki — Ludwini. Oboje nie byli już młodzi, on miał lat czterdzieści cztery, ona — czterdzieści dwa, a dwudziesto-dwuletni syn ich Franciszek, który ożenił się zo swoją kuzynką Teresą, córką Sebastyana i Sary, miał córeczkę Rózię, rocznego ledwie, rozkosznego cherubinka. Oni także postanowili nigdy nie opuści Maillebois i łagodnie żartowali z Sebastyana i Sary, że oczekują ich zaszczyty, istniał bowiem zamiar dania Sebastyanowi stanowiska Dyrektora Szkoły Normalnej, gdzie tyle użytecznej pracy włożył Salvan i gdzie ulubiony jego uczeń równie pożytecznie miał zamiar pracować. Franciszek i Teresa, odziedziczywszy powołanie po przodkach, od wakacyj zajmowali miejsca pomocników nauczyciela i nauczycielki w Dherbecourt. Niekiedy w niedzielę cała ta falanga dobrych siewców zbierała się w Jouville, około Marka i Genowefy, wzruszonych i szczęśliwych na widok po-
Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/354
Wygląd