Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dwie żyjące pozostawały zemście Boga gniewu i kary. Niepokój przecież i obawa dochodziły do ostateczności; zapytywała siebie, dlaczego Bóg dotykał ją w jej rodzinie, usiłowała widzieć w tem straszną próbę, z której świętość jej wyjdzie w pełnym blasku i tryumfie. Zamknięcie się, odgrodzenie od świata, życie spędzane na modlitwie i spełnianiu praktyk religijnych uważała za niezbędne odkupienie, za które zostanie wynagrodzoną wiecznemi rozkoszami. Pokutowała za potworny grzech swego rodu, za kobiety winne wolnomyślności, które w trzech pokoleniach odszczepiły się od kościoła i popadły w szaleństwo wiary w solidarność ludzką. Pragnąc okupić apostazyę przeklętego potomstwa, dziką dumę pokładała w upokorzeniu, w życiu dla Boga jedynie, a czując obrzydzenie dla swej niegodnej płci, zabijała w sobie resztki kobiecości. Stała się tak zapalczywa, ponura i twarda, że zniechęciła tych nawet kilku księży zakonników, którzy ją łączyli z żywym światem. Czuła, że kościół jest na schyłku, słyszała katolicyzm pękający pod naciskiem dyabelskiego wieku, od którego się usunęła, aby protestować przeciwko zwycięztwu szatana i protestowała swoją nieobecnością. Jej pokuta, jej, tak zwane przez nią, męczeństwo, doda może siły żołnierzom Chrystusowym. Pragnęła, aby byli, jak ona, tak żarliwi, energiczni i fanatyczni, nie odstępujący od