Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszyscy bywać w kościele, jeżeli proboszcz będzie się z nimi obchodził jak z zawojowaną trzodą. Nigdy dotąd le Moreux, zapadły, cichy kącik, nie stanął tak otworem na nowe prądy. Pochodziło to w znacznej części ztąd, że od kilku lat starano się poprawić i podnieść stanowisko nauczycieli. Ustawicznie się nimi zajmowano, prawa polepszały warunki ich życia, najniższe pensye wynosiły obecnie tysiąc dwieście franków bez odtrącania na emeryturę. Skutki niebawem się okazały. Niegdyś Férou popadł w pogardę u chłopów, gdyż był źle płacony, obdarty i wynędzniały w porównaniu z księdzem Cognasse, wypasionym na pensyi i podarkach, szanowanym i wzbudzającym obawę. Obecnie Mignot, mogący żyć dostatnio, urósł w ich oczach i zajął, należne sobie, pierwsze miejsce. W odwiecznej walce między Kościołem a Szkołą nowy prąd popychał ludność na stronę Szkoły, której zwycięztwo zdawało się być stanowczem i trwałem.
— Chłopi są jeszcze bardzo ciemni — dodał Mignot. — Trudno sobie wyobrazić kąt bardziej zastygły w rutynie i ospalstwie. Mają ziemię, nigdy im nie brakuje chleba i daliby się chętnie skubać jak dawniej, tak się boją nowości niewiadomego jutra. A z tem wszystkiem zaszła pewna zmiana, widzę to z ukłonów, jakie mi składają i z coraz ważniejszej roli, jaką gra szkoła... Nie