Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

góły; przechodnie utrzymywali, że z Placu Rezpubliki słyszano, jak śmieli się i śpiewali sprośne piosenki. Utworzyła się cala historya, wedle której Genowefa miała opuścić dom w chwili zupełnie słusznego oburzenia, zostawiając miejsce bezbożnej kobiecie, która znieprawiała powierzone jej pieczy dziewczęta. Koniecznem było oddać Ludwinię matce, a nauczyciela i nauczycielkę wypędzić, ukamienować, aby wybawić dzieci od dyabelskiego zatracenia.
Niektóre z tych plotek doszły do uszu Marka. Wzruszył ramionami, bo po gwałtownej ich przesadzie domyślił się, zkąd pochodzą. Były dalszym ciągiem wojny na noże, prowadzonej przeciw niemu przez Kongregacyę. Nie osiągnąwszy spodziewanego skandalu przy odejściu Genowefy, dzięki pełnej godności postawie, jaką Marek zachował w cierpieniu, kler rozpoczynał znowu podziemną robotę potwarzy, starał się wyzyskać nowe położenie rzeczy. Nie wystarczyło odebrać mu żonę, by go zmusić do dymisyi, pożyczono mu zatem w haniebnych warunkach kochankę. W ten sposób dotykano i brudzono szkołę świecką zwykłą metodą zakrystyi, która za pomocą kłamstwa chce zapewnić zwycięstwo Boga. Ojciec Crabot od rozpoczęcia sprawy Simona siedział zamknięty, jak w niedostępnem sanctuarium, w swojej celi, ale inne sutanny i habity wirowały po mieście.