Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tej dumy, kiedy całemi nocami płakałam, nie chcąc przyznać, że błądzę... Zrozumiałam głupotę tej dumy, co mię uczyniła nieszczęśliwą.
— Nieszczęsna, ani modlitwy, ani pokuta nie wybawiły cię od trucizny? Bo trucizna znowu się w tobie burzy i wyda cię na karę wieczną, jeżeli popadniesz w obrzydliwy grzech.
— O jakiej truciźnie mówisz, babko? Mój mąż mnie kocha i ja, mimo usiłowań, kocham go zawsze: czy to jest trucizną?.. Walczyłam przez pięć lat, chciałam oddać się cała Bogu, dlaczegóż Bóg nie chciał zapełnić strasznej pustki mojej istoty, którą starałam się opróżnić, aby go przyjąć jako jedynego pana? Religia ani nie zastąpiła mi szczęścia małżeńskiego, ani miłości macierzyńskiej; jeżeli więc dziś powracam do miłości i szczęścia to dla tego, że zawaliło się niebo, w którem znalazłam tylko zawód i kłamstwo.
— Bluźnisz, moja droga i poniesiesz za to najsroższą karę... Przypuszczasz, iż trucizna, która cię trawi nie jest dziełem szatana, może więc pochodzi od Boga?! Wiara cię opuszcza, jesteś na drodze przeczenia i zguby.
— Prawda, oddawna już, z dniem każdym, przestawałam wierzyć. Nie śmiałam wyznać przed samą sobą, ale wśród goryczy moich cierpień zachodziła powolna praca, która rujnowała wierzenia mojego dziecięctwa i młodości... Czy to nie