Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z tego domu kłamstwa i śmierci, wracaj do siebie, do męża. Oddaj mu dzieci, kochajcie się całem jestestwem. Tam jest życie, prawda i szczęście... Błagam cię, córko, przyrzeknij mi, przy, sięgnij, że spełnisz moje ostatnie życzenie!
Ponieważ zaś Genowefa znękana, dusząc się od łkania, nie odpowiadała, zwróciła się do Ludwini, która również wzruszona klęczała z drugiej strony.
— Pomóż mi, moja dobra wnuczko. Znam twoje myśli. Widziałam dobrze twoją pracę, twoje usiłowania, aby sprowadzić matkę do domu. Jesteś dobroczynną wróżką, rozsądnem dzieckiem, które stara się zapewnić trochę spokoju wszystkim... Twoja matka musi mi przyrzec, prawda? Powiedz jej, niech mi sprawi te ogromną radość, niech obieca, że będzie szczęśliwą!
Ludwinia chwyciła ręce smutnej kobiety i całowała je, jąkając przez łzy.
— Babciu, babciu, jaka jesteś dobra, jak ja cię kocham!.. Mama zapamięta twoją ostatnią wolę. Namyśli się i postąpi wedle swego serca, niech babcia będzie spokojna.
Pani Duparque wyprostowana nie ruszyła się z miejsca. W zlodowaciałej, pomarszczonej twarzy żyły oczy, w których ześrodkował się cały gniew, gdy zadawała sobie gwałt, by nie brutalizować umierającej. Nakoniec wybuchła głucho: