Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tym świecie. W zakończeniu umieszczono następujące słowa: „Takie nadprzyrodzone gwarancye czynią z tych papierów pradziwe, najzupełniej pewne obligacye hypoteczne. Nie może im zagrażać żadna klęska finansowa. Koniec świata, nawet w spełnieniu czasów pozostawi je niemi ruszonemi, a raczej zapewni posiadaczom natychmiastowe używanie składanych procentów.
Interes ten miał niesłychane, rozgłośne powodzenie. Tysiące obligacyj rozprzedano w przeciągu kilku tygodni. Biedniejsze dewotki składały się, dawały po franku i dzieliły się kuponami. Wszystkie cierpiące a łatwowierne dusze ryzykowały pieniądze na tę nową loteryę, której wielki los przedstawiał wypieszczone marzenie: życie wiecznej szczęśliwości. Chodziły słuchy, że oburzony biskup Bergerot ma zamiar zabronić tę bezwstydną spekulacyę, gorszącą rozsądniejszych katolików. Nie ośmielił się jednak, gdyż znajdował się w przykrem położeniu, w jakie wprowadziła go porażka simonistów, o tajemne popieranie których oddawna go oskarżano. Nigdy nie miał dość odwagi, aby się stanowczo opierać potężnemu Zakonowi, gdyż, niepewny swego duchowieństwa, obawiał się wydać Kościół na fale wzburzonych przesądów. Z wiekiem osłabł jeszcze bardziej i umiał tylko na klęczkach błagać swego Boga o przebaczenie za to, że pozwalał kupczącym za-