Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że pod twierdzeniami i półsłówkami kryje się nowa, wstrętna niegodziwość. Powiadano, że jakaś kobieta słyszała od jakiegoś robotnika niejasną historyę robienia pieczęci dla nauczyciela z Maillebois. Gdzie jest ta kobieta? co robi? Ponieważ nikt nie mógł, czy nie chciał odpowiedzieć, adwokat miał prawo wywnioskować, że opowieść była jednem z licznych a bezsensownych kłamstw, które „Mały Beaumontais“ w świat puszczał. Odtworzył całą zbrodnię: braciszek Gorgiasz, odprowadziwszy Polidora, przechodzi koło otwartego okna od pokoju Zefiryna, zatrzymuje się, rozmawia, wskakuje do pokoju i ulega obłędowi rui i mordu wobec biednego kaleki różowego i uśmiechniętego jak jasnowłosy aniołek. Tu jednak — wyzwał Delbos — istnieje luka w odtworzeniu straszliwej sceny. Zkąd braciszek Gorgiasz miał wzór kaligraficzny? Miał bowiem słuszność kpić, zapytując, czy było we zwyczaju przechadzać się po nocy ze wzorami kaligraficznemi w kieszeni. „Mały Beaumontais“ mógł się tam doskonale znajdować i z kieszeni właśnie wziął go braciszek Gorgiasz, aby zapchać nim usta ofiary. Wzór musiał być tam również, ale jakim sposobem? Adwokat domyślał się prawdy i dlatego tak szczegółowo badał Polidora, aby się jej dowiedzieć, nie mógł jednak nic wydobyć z jego fałszywej głupoty. Cóż jednak znaczyło, że ten punkt pozostawał cie-