Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Najpierw pozwolono się z nim zobaczyć żonie jego, Racheli, wstrząśniętej spotkaniem po tylu strasznych latach. Dzieci zostawiła w Maillebois, u Lehmanów. Jakiż wzruszający uścisk zamienili! Biedna kobieta wyszła spłakana, tak się zmienił, wychudł, osiwiał. Wydał się jej dziwnym, o niczem nie wiedział, o rewizyi swego procesu dowiedział się z krótkiego zawiadomienia Sądu Kasacyjnego. Rewizya nie zdziwiła go wcale, od tylu lat żył w przeświadczeniu, że kiedyś nastąpi, iż mimo strasznych mąk, żył, zwyciężywszy śmierć siłą niewinności. Chciał żyć i żył, aby zobaczyć dzieci i oddać im nieskalane nazwisko. Jakież jednak czarne udręczenia umysłu przebył, rozmyślając nieustanie nad zagadką swego wyroku i nie mogąc jej rozwiązać! Nie wiedział nic pewnego, dopiero brat jego, Dawid i adwokat Delbos, którzy pospieszyli do niego, opowiedzieli mu całą potworną historyę, okropną wojnę, wywołaną przez jego sprawę i toczącą się od lat wielu między dwoma wiecznie wrogiemi obozami, między despotami broniącymi zgniłej budowli przeszłości i wolnomyślnymi, dążącymi do przyszłości. Zrozumiał i zapragnął pozostać w cieniu, uważając osobiste cierpienia za skromny wypadek, o tyle ważny, iż dał powód do wspaniałego ruchu sprawiedliwości, użytecznego dla całej ludzkości. Niechętnie zresztą mówił o swoich udręczę-