Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

strach przed więzieniem, przed żandarmami, nakładającymi ciężką łapę na wspaniałe, zdobne gronostajami, czerwone lub czarne togi.
Były prokurator, piękny Raul de la Bissonniere został przeniesiony do sąsiedniego miasta Morneay, gdzie truł się ostatecznie tem, że mimo giętkości wobec różnych ministeryów, nie może dosięgnąć Paryża. Sędzia śledczy Daix awansował również, lecz nie opuścił miasta. Żona jego, zawsze ambitna i żądna przepychu, dręczyła go po dawnemu, lecz rozchodziły się wieści, że Daix wymyka się z pod jej despotycznej władzy i podobnie jak Jacquin, dręczony wyrzutami sumienia, ma zamiar wyznać, jako niegdyś nikczemnie jej uległ i, wobec braku dowodów, nie wydał rozkazu umorzenia sprawy. W ten sposób cały Trybunał był w rozstroju, szarpany prądami gniewu i strachu przed kataklizmem, co znieść może spruchniałą budowę sprawiedliwości ludzkiej.
Polityczny świat w Beaumont niemniej był wzburzony i przerażony. Deputowany Lemarrois, mer miasta, czuł, że się nie ostoi na stanowisku radykalnego republikanina, że okropna katastrofa zniesie ustalone partye i wyrzuci na widownie żywe siły ludu. Salon inteligentnej pani Lemarrois, zawsze pełen gości, zwrócił się znowu w kierunku wstecznictwa. Widywano tam często deputowanego Marcilly, niegdyś przedstawiciela inteil-