Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

udało panu pozyskać dla siebie mera. Ale mimo to, wciąż z nim pan wojujesz i pożarłby cię, gdy byś mu na to pozwolił... Nauczyciel to zwierzę w gruncie rzeczy, to lokaj wszystkich, wydziedziczony, zwichnięty, któremu nie ufają chłopi a któregoby księża spalili, by nad całym krajem ustalić jedyny rząd katechizmu!
Cierpko ciągnął dalej, opowiadając wszystką nędzę i cierpienia skazańców na nauczycielstwo ludowe, jak ich nazywał. On, syn owczarza, odznaczywszy się w szkole wiejskiej, opuścił później szkolę normalną ze stopniem celującym, zawsze cierpiał z powodu zupełnego braku środków; bo przez uczciwość pozwolił sobie na głupstwo, by się ożenić z dziewczyną sklepową, równie biedną jak i on, dlatego, że ją dzieckiem obciążył, kiedy był jeszcze zwyczajnym pomocnikiem nauczyciela w Maillebois. Ale czyż Marek sam, którego żona miała babkę, wciąż jej podarunki przysyłającą, był o wiele szczęśliwszym w Jonville, wciąż pod groźbą długów, w ciągłej walce z księdzem, by sobie zapewnić powagę i niezależność? Szczęściem miał sojusznicę w nauczycielce szkoły żeńskiej, w pannie Mazeline, która swym rozumem prawym i sercem niewyczerpanej dobroci, dopomogła mu, by zwolna zdobył sobie całą radę gminną. Przykład może jedyny w departamencie, dzięki szczęśliwym okolicznościom. A to, co się działo w Maillebois, czyż nie dopełniało obrazu? Ta panna Rouzaire, oddana księżom i mnichom, prowadząca w godzi-