Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O której to godzinie wróciłeś? — zapytał Marek.
— W dwadzieścia minut przed dwunastą. Żona zapytała mnie, która godzina i spojrzałem na zegar ścienny.
Panna Rouzaire objawiła zdziwienie i bardzo głośno zauważyła.
— Ale niema pociągu z Beaumont o tej godzinie.
— Nie wróciłem koleją żelazną — tłómaczył Simon. — Bankiet się przedłużył, spóźniłem się na pociąg o godzinie wpół do jedenastej, postanowiłem pieszo zrobić sześć kilometrów, by nie czekać do północy na pociąg... Spieszyło mi się z powrotem do żony.
Ojciec Philibin milczał wciąż z miną spokojną; ale braciszek Fulgence nie mógł się powstrzymać i zadał pytanie:
— Dwadzieścia minut przed dwunastą, zbrodnia więc miała być popełnioną... I nic pan nie widziałeś, nic nie słyszałeś?
— Zupełnie nic. Plac był pusty, burza się wzmagała zdaleka... Wróciłem, nie-spotkawszy żywej duszy. Cały dom tonął w głębokiem milczeniu.
— Nie myślałeś więc pan o tem, by pójść zobaczyć, czy biedny Zefiryn wrócił szczęśliwie z kaplicy i czy spał? Czyś mu pan nie składał takiej wizyty co wieczór?
— Nie. Drogie dziecię było już zupełnie roz-