Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jej umysł i serce, zatruć jej myśl, pozbawić ją na zawsze zdolności. Tego właśnie ja nie chcę. Niemam zamiaru narzucać jej mojej woli, ale jej wolną wolę chę ocalić na przyszłość.
— Pytam się więc raz jeszcze, jak na to poradzisz? co zrobimy z tą dużą już dziewczynką?
— Pozwolimy jej rosnąć spokojnie. Niech się uczy, niech otwiera oczy na wszystkie prawdy. A gdy będzie miała dwadzieścia lat, sama zadecyduje, kto z nas ma słuszność. Wtedy będzie się uczyła katechizmu i przystąpi do pierwszej komunii, jeżeli uzna to za mądre i logiczne.
Genowefa wybuchnęła:
— Stanowczo, szalejesz! Mówisz przy dziecku rzeczy tak bezsensowne, że wstyd mi za ciebie.
Marek również zaczął tracić cierpliwość.
— Bezsensowne, moja biedna żono! — odparł — twoje to wierzenia są bezsensownemi. Zabraniam stanowczo, aby krzywiono inteligencję mojego dziecka podobnemi niedorzecznościami.
— Milcz, milcz! — zawołała Genowefa. — Nie wiesz, co mi wyrywasz z serca, mówiąc w ten sposób. Miłość dla ciebie, resztę szczęścia, które pragnęłam ocalić!... Jakże możemy się porozumieć, jeżeli słowa nie mają dla nas tego samego znaczenia, jeżeli ty nazywasz niedorzecznem to,