Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cała szajka z dowódcą i szeregowcami, — jakim jednak sposobem złapać ich i wydać? Ojciec Crabot kręcił się dalej w wielkim świecie Beaumontu, oddany na usługi swoich penitentek i pracujący nad szybką karyerą dawnych wychowańców; przeciwnie, podwładny jego, ojciec Philibin, znikł całkowicie z widowni, pochłonięty ciężkim obowiązkiem dozorowania kolegium. Nic nie zdradzało podziemnej, w ciemności dokonywanej roboty, a każda chwila użytą była dla zapewnienia zwycięztwa dobrej sprawie. Stwierdził tylko Marek szpiegostwo, jakiego był przedmiotem: nadzorowano go wprawdzie z ostrożnością, ciągle przecież widział koło siebie snujące się czarne cienie. Wiedziano zapewne o każdej jego bytności u Lehmanów, o każdem widzeniu się z Dawidem. Salvan miał słuszność, twierdząc, że prześladowano go jako wyzwawcę prawdy, przyszłego mściciela, świadka, w którego rękach przeczuwano ważne dowody i, knując jego zgubę, chciano mu krzyk pomsty wepchnąć napowrót do gardła. Cała banda sutan i habitów pracowała z coraz większem zuchwalstwem, wciągnięto nawet księdza Quandieu, który, rozpaczając nad tem, że religia musi być w usługach dzieła niesprawiedliwości, ulegał jednak z rezygnacyą biskupowi, nieszczęsnemu księdzu Bergerotowi i co tydzień jeździł do pałacu jego w Beaumont po nowe rozkazy i pociechę. Biskup i proboszcz