Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a katechizmu nie mamy w programie. Jakże dziecko może odpowiedzieć na to pytanie?
Tego tylko oczekiwał Mauraisin. Udał rozgniewanego.
— Nie potrzebuję pańskich nauk, panie nauczycielu. Wiem co robię i mówię panu, że w każdej, dobrze prowadzonej szkole, dzieci potrafią, zgruba przynajmniej, odpowiedzieć na moje pytania.
— A ja powtarzam panu inspektorowi — odparł Marek wyraźnym, nieco gniewnym tonem — że nie do mnie należy uczyć katechizmu. Zapomina pan zapewne, że nie jesteśmy w szkole braciszków, w których katechizm jest gruntem wykształcenia. Tu jest szkoła republikańska i świecka, stojąca po za wszelką religia, mająca za podstawę rozum i naukę. Wrazie potrzeby odwołam się z tem do zwierzchników.
Zrozumiał Mauraisin, że się zadaleko posunął. Ile razy chciał podminować Marka, czuł nad sobą przełożonego w hierarchii szkolnej, inspektora Le Barazera, który sprzyjał młodemu nauczycielowi i żądał faktów poważnych i udowodnionych, by wystąpić przeciw niemu. Znał zresztą zapatrywania zwierzchnika na neutralne stanowisko szkoły w kwestyach religijnych. To też nie nastawał, nie odpowiedział nic, lecz zakończył szybko egzamin, ganiąc wszystko, tendencyjnie niezadowolony. Nawet uczniowie widzieli, jak śmiesznie wygląda i drwili ukradkiem z wściekłej miny próżnego, wy-