Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ko nagrody, pisma dla dzieci, nawet okładki na kajetach, stawiały im przed oczy rżnące} się wojska, płonące okręty, wzajemne niszczenie się ludzi-wilków. Na odmianę zaś po bitwach występowały bezsensowne powstałe z ciemnoty, legendy. Ciągłe wzywanie prostaczków do poddania się, wieczne panowanie postrachu: brzydka, nikczemna bojaźń ogarniała dziecko od kolebki i gnała je zgięte wśród gęstych mroków ciemnoty i kłamstwa aż do grobu. Jakież to przestarzałe pojęcie, na wojnie jedynie opierać kształcenie energii ludzkiej! Odpowiedniem było dla czasów, gdy szabla rozcinała wzajemne spory narodów. Kto nie widzi dziś przeciwnie, że przyszły zwycięzca pobije innych na gruncie ekonomicznym, reorganizując pracę i dając ludzkości większą sumę szczęścia i sprawiedliwości? Zadaniem, godnem Francyi, jest dokończyć dzieło ludzkości, stać się jej oswobodzicielką. To też ciasna idea produkowania jaknajwiększej ilości żołnierzy, obudzała w Marku gniew i boleść. Nazajutrz, po klęsce, program podobny był niejako usprawiedliwionym, chociaż kryzys obecny pochodził jedynie ztąd, że całą nadzieję położono w armii, że naród zdał swą władzę w ręce wodzów. Konieczną była zapewne przezorność wśród uzbrojonych sąsiadów, ale konieczniejszem jeszcze posiadanie pracowników, sprawiedliwych obywateli, do których należało jutro. Kiedy cała Francya potraf wiedzieć i chcieć, kiedy będzie ludem oświeconym, najmocniej zakute w żelazo potęgi runą w koło niej, ogar-