Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieci ich pozostawi się w rękach braciszków i jezuitów, na ławkach szkół zakonnych. Nawet zamknięcie tych szkół nie było dostatecznem, trzeba było oczyścić, doprowadzić do właściwej godności szkoły gminne. Na jednego Férou, inteligentnego i odważnego, chociaż szalejącego z nędzy, na jedną pannę Mazeline, wyborną kierowniczkę serc i umysłów, ileż marności, ile umysłów złych, zaprzedanych nieprzyjacielowi, zbłąkanych, najgorszy wpływ wywierających: taka panna Rouzaire, ambitna, zacięta klerykałka dla korzyści; tuki Mignot niezdecydowany, idący w kierunku, w którym go popycha otoczenie; taki Doutrequin, człowiek uczciwy, dziś z fałszywego patryotyzmu antisemita i wstecznik — a po za tymi, wielu innych, cały personel nauczania początkowego zepsuty, wykolejony z prawej drogi, ciągnący w przepaść powierzone sobie dzieci — pokolenia przyszłości. Marka zimny dreszcz przeszedł; niebezpieczeństwo, grożące krajowi, nigdy jeszcze nie wydało mu się tak naglącem i tak strasznem: stanęło przed nim jak ostateczna, nieubłagana konieczność.
Walka wybuchnie z pewnością na gruncie szkół początkowych, gdyż zasadniczą kwestyą było, jakie wychowanie dać ludowi.
Marek całą nadzieję pokładał w dzieciach powierzonych jego opiece, uczących się w początkowych szkołach całej Francyi. Przedstawiały one surowy materyał, z którego miał powstać na-