Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

będę dostatecznie uzbrojonym, aby wystąpić jako oskarżyciel i mściciel.
Dawid i Marek z rozmowy z Delbosem nabrali nowego zapału. Tak jak przewidzieli, ujrzeli niebawem z radością że w obozie klerykalnym wybuchła niezgoda. Ksiądz Quandieu, proboszcz w Maillebois, od początku sprawy nie ukrywał wiary w niewinność Simona. Nie posuwał się wprawdzie do podejrzewania jednego z braciszków, chociaż nie były mu obecemi wszystkie skandale w zgromadzeniu. Samem postępowaniem przecież okazywał, jak, potępia gwałtowną kampanię braciszków i kapucynów, którzy usiłowali całą okolicę przeciągnąć na swoją stronę. Każdy ich nowy podbój pozbawiał go parafian, posiadał jednak umysł nadto szeroki i oświecony, aby w imię religii samej, martwić się zwycięztwem najmarniejszych przesądów. Potem, wobec nagłego zatrucia całej opinii publicznej, pozostał biernym, nie mówił już wcale o sprawie, zrozpaczony, że parafia biednieje i pustoszeje i drżący, jako prawdziwie pobożny kapłan, żeby nie zohydzili samego Boga, jego Boga dobroci, miłosierdzia i miłości, czyniąc z niego potwora niesprawiedliwości i kłamstwa. Jedyną pociechę miał w tem, że biskup Bergerot, którego często odwiedzał, lubił go i podzielał jego opinię. Bergerota, mimo wielkiej pobożności oskarżano, narówni z nim o galikanizm, co znaczyło poprostu, że nie chciał ulegać niewolniczo Rzymowi i że jego czysta wiara oburzała się na bałwochwalstwo obrazów i na bezczelny