Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stronie biskupa, nie otwarcie, rzecz prosta, ale czyż nie cenne takie poparcie, nawet skryte?
Marek uśmiechnął się z powątpiewaniem, jakgdyby chciał powiedzieć, że nie można nigdy liczyć na poparcie Kościoła w rzeczach prawdy i sprawiedliwości ludzkiej. Podług niego także, ojciec Crabot był istotnym wrogiem; dotrzeć zatem do niego, probować go pognębić — znaczyło rozpocząć prawdziwą walkę. Rozmawiali więc o ojcu Crabot’cie, o jego przeszłości, o której krążyła cała, dość tajemnicza legenda. Miano go za nieprawego wnuka jednego ze sławnych generałów, księcia za czasów pierwszego cesarstwa i okoliczność ta wobec dusz patryotycznych otaczała dzisiejszy jego stan duchowny głośną chwałą bitew i zwycięstw. Ale jeszcze bardziej wzruszała serca historya jego powołania, romantyczna przygoda, która go popchnęła do zakonu. W trzydziestym roku życia, bogaty, elegancki, piękny Crabot miał zaślubić zachwycającą wdowę, księżnę wielkiego rodu i ogromnej fortuny, gdy śmierć okrutna zabrała narzeczone w kwiecie wieku. Ten cios piorunowy rzucił go, jak zwykł był mawiać, w ramiona Boga, ukazując mu gorzką nicość radości tego świata. Zyskał przez to tkliwą czułość kobiet; były mu nieskończenie wdzięczne, że szukał schronienia u Niebios przez miłość jedynej, uwielbianej kobiety. Potem druga legenda, otaczająca początek fundacyi kolegium Valmarie, ostatecznie podbiła mu serca dam z okolicy. Posiadłość Yalmarie należała onego czasu do starej hra-