Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

potwornem. Sądzę, że nie będziemy siedzieli z założonemi rękami... Gdy Dawid dowie się o tym stasznym ciosie, niezawodnie zechce działać. Co pan nam radzi zrobić?
— O, jakże chętnie działałbym sam, mój drogi panie, gdybyś mi dał możność działania!... Pojmujesz pan dobrze, iż w osobie nieszczęsnego Simona prześladują i zgnieść pragną nauczycieli świeckich. Nasza droga szkoła normalna jest rozsadnikiem tych bezwyznaniowców i kosmopolitów, których uwzięli się wygubić, ja zaś, dyrektor, jestem. szatanem, płodzącym misyonarzy ateizmu, o zgnieceniu których marzą oddawna. Co za tryumf dla bandy mnichów, gdyby nasz dawny uczeń zginął na szafocie za haniebną zbrodnię!... Biedna moja szkoło, marzyłem, że będziesz wielką, użyteczną, niezbędną dla dobra kraju, jakże smutne koleje oczekują cię teraz!
W słowach jego brzmiała głęboka wiara w użyteczność swej prący. Salvan, jako były nauczyciel, z umysłem jasnym i gotowym do walki o wiedzę i postęp, gdy mu powierzono dyrekcyę szkoły normalnej, wziął sobie za zadanie przygotowywać wzorowych nauczycieli, oddanych wiedzy doświadczalnej, wyzwolonych z pod wpływu Rzymu, takich, którzyby wykładali nareszcie ludowi prawdę i przygotowywali go do wolności, sprawiedliwości i pokoju. Widział w tem przyszłość narodu i ludzkości.
— Wszyscy pójdziemy z panem — zawołał Marek z uniesieniem — nie pozwolimy przeszkodzić pa-