Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wpływów jako deputowany w sprawach jaśniejszych i czystszych. Chcę oczywiście wierzyć, że pan jesteś człowiekiem uczciwym. Ale, doprawdy z trudnością bronić pan będziesz brata... A zresztą my, jak powiadają wasi stronnicy, jesteśmy dla was wrogami. Dlaczego zwracacie się do nas?
Wpatrywał się w Marka mętnemi, rozgniewanemi oczami i wymyślał na bezwyznaniowców, kosmopolitów, oszczerców armii.
Jakkolwiek za młodym był, aby się bić w 1870 roku i znał tylko życie koszarowe, był jednak kirasyerem aż do szpiku kości, jak sam mówił o sobie. Chwalił się, że nad łóżkiem zawiesił dwa emblematy, stanowiące całą jego religię, krucyfiks i sztandar, swój sztandar, za który nie mógł, niestety, zginąć.
— Wiedz pan, że gdy powrócicie krzyż szkołom, gdy wasi nauczyciele będą wychowywali nie obywateli, lecz chrześcian, wtedy możecie liczyć na nas, skoro zażądacie jakiej usługi.
Dawid, chłodny i blady, pozwolił mu się wygadać i odrzekł spokojnie:
— Ależ, panie, niczego nie żądam od pana. Sądziłem tylko, że mogę się zwrócić do pana barona.
Nathan, widząc, że rozmowa się zaostrza, przerwał spiesznie. Odciągnął Dawida i Marka w głąb parku, niby towarzysząc im ku wyjściu. Na grzmiący głos hrabiego, ojciec Crabot podniósł był głowę, lecz zaraz powrócił do światowej gawędki z ukochanemi penitentkami. A gdy Sangleboeuf powrócił do towarzystwa, rozległ się śmiech tryumfalny,