Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się do ściany, gdy nowy huk strzaskał wszystkie szyby w sąsiednim domu. Zaczynało być strasznie; bombardowano Sedan! Ruszył więc pędem na ulicę Maqua i tak gorąco pragnął się przekonać o istotnym stanie rzeczy, że się nie zatrzymał nigdzie, wbiegł aż pod strych, gdzie na samym szczycie był rodzaj tarasu, zkąd można było obejrzeć miasto i okolicę.
Za pierwszem spojrzeniem uspokoił się. Bój toczył się po przez miasto i baterye niemieckie w Marfée i Frénois, górą, po nad domami zamiatały płaskowzgórze w Algérie, i zaczął się nawet interesować biegiem granatów, olbrzymią krzywizną lekkiego dymku, jaką zakreślały nad Sedanem, podobne do ptaków niewidzialnych lecących na swych skrzydłach szarych. Z początku zdawało mu się, że kilka granatów, które podziurawiły dachy dokoła niego, było pociskami zabłąkanemi. Miasta jeszcze nie bombardowano, ale potem, przypatrując się lepiej, osądził, że to jest zapewne odpowiedź na rzadkie strzały dawane z dział fortecznych. Odwrócił się i począł przypatrywać się od strony północnej cytadeli, całemu temu skomplikowanemu nagromadzeniu fortyfikacyj, murom poczerniałym, zielonym przestrzeniom stoków, układowi geometrycznemu bastyonów, zwłaszcza trzem olbrzymim fortom: Szkockiemu, Wielkiego ogrodu i la Rochette, o kątach groźnych; od wschodu, niby przedłużenie cyklopskie wznosił się fort Palatynatu, po nad przedmieściem Ménil. Robiło