Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/545

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdrożnego uczynił?... Trochę za głośno chodził nocami po Plassans, narobił trochę długów w Paryżu... nie są to czyny chwalebne, lecz nie widzę potrzeby stronienia od człowieka, mającego na sumieniu tylko tego rodzaju młodzieńcze wybryki...
Zostawszy członkiem klubu młodzieży, Wilhelm ozwał się do młodych panów Maffre:
— Moi drodzy, przypominam, żeście przegrali zakład, stawiajcie zatem dwie butelki szampana. Mówiłem wam, że teraz zrobię ze starymi, co tylko zechcę. Jak tylko zaczną się na mnie srożyć, przypomnę im coś, i natychmiast poczną się do mnie uśmiechać i patrzeć przez szpary na to, co nazywają mojemi wybrykami.
— Jednakże nie tchną znów do ciebie czułością — zauważył jeden z dwóch braci Maffre. — Patrzą z ukosa i z niedowierzaniem.
— Mniejsza o to, byle dali mi spokój! Leci postaram się nie przypominać im zbyt często tego, co wiem, a wtedy zakwitnie pomiędzy nami nawet i czułość.
Wkrótce potem, Wilhelm rzeczywiście pozyskał łaski księdza Faujas, który o nim mówił, że jest dobrym, a nawet posłusznym chłopcem, byle tylko nad nim nie ciążyła dłoń szorstka i twarda. Wilhelm stał się ulubieńcem kolegów w klubie. Bez niego nie było zabawy, on jeden umiał wynajdywać coraz to inne gry, nauczał jak przyrządzać poncz z kirszem, gorszył swemi opowiadaniami młodzieniaszków świeżo wyszłych z gimnazyum. Podczas