Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/544

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znajdować będzie przyjemność i zadowolnienie swej atletycznej siły. Przecież i ona nie jest czule usposobiona dla tego miasta, w którem przez lat blizko czterdzieści cierpiała niedostatek. Mściła się, za to obecnie dając poczuć swą władzę, którą pozyskała od czasu zamachu stanu, od chwili gdy jej syn jest wszechpotężnym ministrem w Paryżu.
— Lecz mszczę się z uśmiechem na ustach — mówiła. — Mnieby przystało nosić sutanę, a ty, mój kochany proboszczu, więcej na żandarma wyglądasz, aniżeli na księdza.
Ksiądz Faujas dłużej obecnie przesiadywał w lokalu klubu młodzieży. Przysłuchiwał się rozmowom członków klubu, rozprawiającym o polityce, a zapytany o zdanie twierdził, że uczciwość jest najważniejszym przymiotem deputowanego. Popularność proboszcza wzmagała się pomiędzy młodzieżą. Uszczęśliwił ich któregoś wieczora, grając z nimi w bilard. Okazało, się, że gra wyśmienicie. Czasami, od najżyczliwszych przyjmował papierosa, skoro go o to bardzo proszono. Podbiwszy w ten sposób serca młodzieży, wiedział, iż nikt kroku nie zrobi, nie naradziwszy się z nim poprzednio. Ostatecznie ujął ich sobie, wstawiając się za przyjęciem na członka klubu Wilhelma Porquier, który znów zrobił o to podanie.
— Widziałem go, był u mnie — mówił ksiądz — i po wysłuchaniu szczegółowej i długiej spowiedzi Wilhelma, dałem mu rozgrzeszenie. Każdy grzech może zyskać przebaczenie... A cóż on tak