Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/535

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

księdzu Faujas... on może ci być zczasem bardzo potrzebny. Wiem o nim niemało i na podstawie tego co wiem, daję ci tę radę.
Ksiądz Surin z pieszczotliwym uśmiechem, złożywszy ręce jak do modlitwy, prosił o bliższe objaśnienia. Biskup, nie chcąc mu robić przykrości, dodał:
— Miał on ciężkie chwile do przebycia w Besacçon... a przybywszy ztamtąd do Paryża, był w wielkiej biedzie i mieszkał w nędznej oberży... Chcąc popróbować szczęścia, poszedł gdzie trzeba i zaofiarował swoje usługi... Trafił w dobrą chwilę, gdy szukano księży dobrze usposobionych dla teraźniejszej formy rządu. W pierwszej chwili ksiądz Faujas przeraził nieco ministra swoją szorstkością w obejściu, oraz dziurami swej starej sutany. Pomimo to, minister przysłał go nam do Plassans... Względem mnie, muszę wyznać, że minister zachował się bardzo życzliwie i był bardzo uprzejmy...
Biskup wypowiadał zdania powoli, jakby dobierając wyrazów, nie chcąc zbyt wiele zdradzać tajemnic, lecz uniesiony przywiązaniem dla księdza Surin, przestał się hamować i dokończył z żywością:
— Tak, wierzaj mi, że dobrze zrobisz, starając się podobać księdzu Faujas. Teraz będzie on potrzebował jak największej ilości ludzi pożytecznych. Pamiętaj, że jest to człowiek, który potrafi ocenić życzliwość a stać się może strasznym wzglę-