Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dla czegóż mam być na to głuchy i gwałtem wpra8zać się do jego przyjaźni?... tem więcej, że całe duchowieństwo w Plassans jest nam przeciwne... Stosunek z nim uważam za najzupełniej zbyteczny dla siebie, przydać mi się nie może w niczem a zaszkodzić z łatwością.
Pan Delangre zamienił spojrzenie z panem de Condamin. Ci panowie musieli wybornie się rozumieć, więc z uśmiechem ironicznym potrząsnęli głowami. Podprefekt ciągnął dalej:
— Tak, powtarzam, stosunek z księdzem Faujas uważam za bezpożyteczny. Mogę nawet powiedzieć, że mam pewne na to dane. Zmęczony bazustannem naleganiem o zawiązanie z nim znajomości, zniecierpliwiony hymnami pochwalnemi, które wszyscy na cześć jego wznoszą, napisałem do Paryża, pytając się, co on za jeden? Czy wiesz, jaką otrzymałem odpowiedź?... Oto, że nikt go tam nie zna; ostrzeżono mnie przytem poufnie, bym się nie zbliżał do duchowieństwa tutejszego, które bawi się w politykę... Rozumiesz zatem, że muszę się pilnować... Już i tak nie są ze mnie zadowoleni w Paryżu od czasu wyborów... doprawdy nie wiem, jak się to stało, że tego głupiego margrabiego de Lagrifoul obrano deputowanymi Wiedząc atoli o zachwianem zaufaniu, muszę je wzmocnić; nie teraz więc czas, abym zawierał przyjacielskie stosunki z protegowanym przez was księdzem Faujas, którego mylnie traktujecie, jakoby był wielkim człowiekiem.