Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lami. Od kilku dni przestał rozmawiać z sąsiadami i nie roztwierał furtki ogrodowej wychodzącej na zaułek. Może chciał w ten sposób wzbudzić za sobą tęsknotę u sąsiadów a może odczuł jakiś chłód z ich strony, okazywany sobie skutkiem pogniewania się z biskupem lub też z powodu krążących po mieście potwarzy, szerzonych zawzięcie przez garstkę nieprzyjaciół jeszcze dotychczas niczem nieprzejednanych.
Około godziny piątej, gdy słońce chylić się już zaczęło i mniej było skwarne, ksiądz Surin zaproponował pannom Rastoil partyę wolanta. Był on w tej grze niezrównanym mistrzem. Panna Aniela i panna Aurelia, pomimo iż zbliżały się do trzydziestki, niezmiernie lubiły gry tak zwane niewinne; wmawiała to w nie matka, która pragnęła, by je uważano za podlotki i chętnieby ubierała córki w krótkie sukienki. Gdy na rozkaz panien, służąca przyniosła przybory do gry, ksiądz Surin zaczął się rozglądać po ogrodzie, by upatrzyć najstosowniejsze miejsce, lecz wszędzie było słonecznie. Naraz przyszła mu myśl natychmiast z zapałem przyjęta przez panny.
— A gdybyśmy poszli grać w wolanta w zaułku Chevillottes? — rzekł — Tam bylibyśmy w cieniu drzew i będzie nam przestroniej.
Wyszli i rozpoczęli partyę, uszczęśliwieni ze zmiany miejsca. Panny Rastoil stanęły do gry, lecz gdy Aniela opóźniła się ze schwytaniem puszczonego w górę wolanta, zastąpił ją ksiądz Surin,