Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do zarzucenia. Postanowił okazywać życzliwość księdzu Faujas. A gdy w parę dni później spotkał nienawistnych sobie panów de Bourdeu, Delangre, doktora Porquier, zaczął chwalić księdza Faujas, podnosząc jego rozum, skromność a zarazem odwagę, z jaką znosił ubóstwo. Chcąc dokuczyć tym panom, dziwił się, iż znajdują się ludzie; dość nikczemni, którzy śmią obgadywać tak świętobliwego i niepospolitego człowieka. Ubolewał, iż całe stada tych złośliwych i obłudnych ludzi przyjmuje u siebie matka jego żony. Słowem, Mouret wziął do serca obronę sprawy księdza Faujas i zapalał się, z dobrą wiarą egzaltując cnoty swego lokatora. Zapominając, iż Marta słyszała go niedawno inaczej mówiącego, szerzył i przed nią nowe swoje poglądy:
— Powiedz sama, czy to nie jest oburzające, by ludzie, którzy kradzieżą, oszustwem doszli do majątków, śmieli rzucać potwarze na takiego człowieka, żyjącego przytem w ubóstwie, w biedzie! Boć to biedaczysko nie ma nawet za co kupić garści chróstu, by ogrzać się podczas mrozów! Ja coś o tem wiem, bo przecież on mieszka w moim domu, więc jestem świadkiem jego życia. Bronię go jak mogę przed ludzką złością i możesz być pewna, że rąbię prawdę, nie przebierając w słowach... Lecz postanowiłem więcej jeszcze uczynić... Chcę, aby ksiądz Faujas był uważany za mojego przyjaciela. Chcę, by nas widziano razem chodzących po mieście... niechajże wiedzą, iż uczciwy człowiek taki