Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

piętnastu milionów i głupia operacya, która wydawała się na razie czynem człowieka pozbawionego zdrowych zmysłów, uczyniła go nagle jedną z potęg finansowych. Kłaniano mu się nisko i co dziwniejsza, zasięgano jego rady. On jednak nie dawał już żadnych zleceń, dumny ze swego genialnego porywu, który niby legenda krążył z ust do ust na giełdzie. Mazaud marzył widocznie o tem, aby pozyskać w nim nowego klienta.
Nie mogąc zdobyć od Amadieu nawet uprzejmego uśmiechu, Saccard zagadnął siedzących na przeciwko trzech znajomych spekulantów, pp. Pilleraut, Mouer i Salmon.
— Dzień dobry! Jak się macie?
— Jako tako. Dzień dobry! Ale w obejściu i tych ludzi także uczuł chłód, z niechęcią prawie graniczący. Wysoki, chudy, szorstki w ruchach Pillerault przypominał dawnych błędnych rycerzy kościstą twarzą i nosem spiczastym jak klinga szabli. Zachowanie się jego cechowała swoboda właściwa graczom, którzy hołdują zasadzie nagłych zwrotów. Utrzymywał on, że przegrywał zawsze, ilekroć się namyślał. Była to szeroka natura zwyżkowca, dążącego wciąż ku zwycięztwu. Moser przeciwnie niskiego wzrostu, z żółtą cerą twarzy, trawiony chorobą wątroby rozwodził ustawicznie żale, lękając się zgubnych a nagłych kataklizmów. Ostatni wreszcie z tego grona, Salmon, postawny mężczyzna, walczący wytrwale ze zbliżającym się piątym