Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/699

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siebie wszystkich tych milionów?... Jestem pewien, że rozszarpaliby mnie z wściekłości, gdybym się dostał w ich ręce. A co gorsza, mówiąc o mnie, z politowaniem wzruszają ramionami i nazywają mnie głupcem, szaleńcem... Ale gdyby mi się było powiodło, ludzie inaczejby myśleli. O taki jakiż to byłby tryumf, gdybym był pokonał Gundermanna, zapanował nad rynkiem pieniężnym i stał się w tej chwili jedynym panem złota! Ol wtedy nazywanoby mnie bohaterem! cały Paryż leżałby u stóp moich!
— Nie mogłeś pan zwyciężyć — odważnie za przeczyła pani Karolina — nie kierowałeś się pan ani rozsądkiem, ani poczuciem sprawiedliwości.
Dotknięty do żywego, Saccard zaprzestał na chwilę swej przechadzki i stanął przed nią.
— Powiadasz pani, że nie mogłem zwyciężyć?... Ja zaś utrzymuję, że zabrakło mi tylko pieniędzy... oto jedyna przyczyna mojej niedoli... Gdyby podczas bitwy pod Waterloo Napoleon mógł postawić do walki jeszcze ze sto tysięcy żołnierzy, byłby najniezawodniej zwyciężył i świat cały innąby przybrał postać. Ja także byłbym dziś panem rynku, gdybym miał kilkaset milionów franków do rzucenia w tę przepaść!
— Ach! to okropne! — z oburzeniem zawołała pani Karolina. — Więc nie dość panu jeszcze tylu klęsk, tylu łez, tylu potoków krwi przelanej? Chciałbyś pan sprowadzić więcej jeszcze nieszczęść, strącić więcej rodzin w otchłań nędzy,