Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/621

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lecz ani razu nie poprosiła o pozwolenie widzenia Saccarda. Mężnie stawiając czoło nieszczęściu, jakie ją dotknęło, pozostała w dawnem mieszkaniu przy ulicy Saint-Lazare i przyjmowała wszystkich ktokolwiek przychodził, nie wykluczając tych nawet, którzy ją spotykali z przekleństwem na ustach. Stała zatem na stanowisku jak urzędnik, powziąwszy postanowienie ocalenia honoru brata i swego.
Jeden szczególniej widok rozdzierał jej serca podczas długich dni, jakie spędzała teraz samotnie w owej sali rysunkowej, w której przeżyła niegdyś tyle chwil pracy i nadziei: ilekroć przechodząc koło okna, mimowoli rzuciła okiem na dom sąsiedni, serce jej ściskało się bólem na widok bladych twarzy hrabiny de Beauvilliers i jej córki. Zima tego roku była bardzo łagodną, to też niejednokrotnie obie kobiety przechadzały się powoli ze spuszozonerai głowami po alejach ogrodu, pokrytych mchem i pleśnią. Upadek Banku powszechnego dotknął srodze nieszczęśliwe te istoty: przed dwoma tygodniami posiadając jeszcze w swoich sześciuset akcyach milion osiemkroć sto tysięcy franków, dziś mogły mieć zaledwie osiemnaście tysięcy, gdy kurs spadł z trzech tysięcy na trzydzieści franków. Odrazu straciły one cały swój majątek: zarówno dwadzieścia tysięcy posagu Alicyi z takim trudem przez hrabinę zebrane, jak siedemdziesiąt tysięcy franków pożyczki zaciągniętej na folwark Aublets, jak wreszcie i sam