Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/591

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niespożyta energia!... Uśmiech na chwilę nie znika z jego twarzy i niepodobna odgadnąć, czy jest to objaw istotnego zadowolenia, czy też maska osłaniająca straszny niepokój, który dla każdego innego stałby się nieznośną męczarnią...
— Pyszne bydlę! — szepnął Jantrou do ucha Massiasowi, powracającemu z gabinetu agentów.
Saccard skinął nagle ręką, przywołując do siebie redaktora Jantrou. Podczas ostatniej tej walki stanęło mu w myśli wspomnienie owej chwili, gdy obaj, przechodząc ulicą Brongnart, ujrzeli stojącą tam na rogu karetę baronowej Sandorff.
— Czyliż i dzisiaj w tym dniu krytycznym kareta stoi na tem samem miejscu? — zapytał redaktora. — Czy pomimo deszczu i słoty stangret w nieruchomej postawie siedzi na koźle, a baronowa z bijącem sercem oczekuje kursów poza spuszczonemi firankami?
— Nie ulega wątpliwości, że ona tam jest — półgłosem odpowiedział Jantrou — i z pewnością całem sercem trzyma z panem, zdecydowana ani na krok się nie cofnąć... Wszyscy wytrwamy wiernie na stanowisku.
Saccard ucieszył się szczerze tem zapewnieniem, chociaż zwątpił oddawna o bezinteresowności zarówno baronowej, jak i wszystkich innych swoich stronników. Zresztą w gorączkowem zaślepieniu sądził on, że idzie na bój zwycięzki, wiodąc liczne zastępy akcyonaryuszów, oraz niezliczone, sfanatyzowane, oszołomione tłumy wiel-