Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/565

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z Delarocque’m o zobowiązaniach, jakie zamienić mogli, trzymając w ręku karnety pełne kart umowy, które likwidatorzy mieli rozsegregować wieczorem, w celu zestawienia ich z dokonanemi interesami. Przez cały ten czas w sali kantorowiczów — niskim i brudnym pokoju, poprzedzielanym filarami, podobnym do sali klasowej z szeregami pulpitów i wieszadeł — Flory i Gustaw Sédille, którzy przyszli tu po swoje kapelusze, głośno wyrażali swą radość, oczekując ogłoszenia przeciętnego kursu, jaki urzędnicy syndykatu siedzący przy jednym z pulpitów ustanawiali zawsze a kursów najwyższych i najniższych. Około wpół do czwartej, gdy nareszcie wywieszono cedułę na jednym z filarów, obaj zarżeli jak konie, zaskrzeczali jak żaby, zapiali jak koguty, uszczęśliwieni z wybornej operacyi, jakiej dokonali, szachrując na zleceniach poborcy Fayeux. Wygrana ta dawała możność ofiarowania kolczyków brylantowych pannie Chuchu, która wymaganiami swemi do rozpaczy doprowadzała Flory’ego, oraz udzielenia półrocznej zaliczki Hermanie Coeur, którą Gustaw ostatecznie odebrał już Jacoby’emu, a ten pocieszał się, biorąc miesięcznie ujeżdżaczki z cyrku. Gwar nie ustawał w sali kantorowiczów, rzucano bezmyślne żarciki, tłoczono się, popychano jak uczniowie wybiegający z gmachu szkolnego na godzinę rekracyi. Po drugiej stronie w przedsionku, kulisa załatwiała ostateczne interesy; Nathansohn zdecydował się