Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/548

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sny rachunek, ale bez żadnych obliczeń, idąc ze ślepą wiarą za instynktem Saccarda. Zlecenia, o których wiedział, telegramy, które przez jego ręce przechodziły, były mu wystarczającą wskazówką. Wybiegłszy teraz z rękoma pełnemi depesz z biura telegraficznego, znajdującego się na pierwszem piętrze, zawezwał przez woźnego Mazauda, który natychmiast przerwał rozmowę z Berthierem i podszedł do „gitary“.
— Proszę pana, czy trzeba dziś jeszcze pootwierać je i rozklasyfikować?
— Naturalnie, skoro nadchodzi ich taka masa. Cóż to pan trzymasz w ręku?
— Po większej części same zlecenia kupna akcyj Banku powszechnego.
Z widocznem zadowoleniem agent wprawną ręką przerzucał depesze. Zaangażowawszy się na duże sumy z Saccardem, który oddawna miał u niego znaczny report, tego dnia jeszcze otrzymawszy od niego olbrzymie zlecenia kupna, stał się on głównym agentem Banku powszechnego. I chociaż dotąd nie miał wielkich obaw, uspokajało go jednak wytrwałe korzystne uprzedzenie publiczności, oraz uparte zakupy pomimo nadmiernie wysokich kursów. Pomiędzy podpisami na telegramach uwagę jego zwróciło nazwisko Fayeux, poborcy z Vendôme: musiał on widocznie wytworzyć sobie nader liczną klientelę drobnych nabywców w sferze dzierżawców, starych