Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/541

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jantrou i innych podstawionych przez siebie osób. Żadnych dowodów pozytywnych nie było, krążyły tylko głuche pogłoski, które szeptano sobie do ucha a które odwoływane nieustannie, znów się podnosiły. Z początku podtrzymywał on tylko kursy z największą ostrożnością, odprzedając o ile możności najprędzej, aby nie unieruchomiać kapitałów i nie zapychać kas akcyami. Wciągnięty jednak w wir walki, przewidywał, że dnia tego musi poczynić większe niż kiedykolwiek zakupy, jeżeli chce zostać panem położenia. Wydawszy odnośne rozporządzenie, silił się przybrać pogodny, spokojny wyraz twarzy, pomimo niepewności ostatecznych rezultatów i obawy, jakiej doznawał, zapuszczając się coraz dalej w tę drogę, tyloma niebezpieczeństwy najeżoną. Nagle Moser, który przez cały ten czas kręcił się już poza plecami sławnego Amadieu, prowadząc ożywioną naradę z jakimś chudym jegomością, powrócił i zawołał z widocznem wzburzeniem.
— Wiecie, co słyszałem na własne uszy?... Oto że Gundermann wydał zlecenia sprzedaży na sumę przeszło dziesięciu milionów franków... Oho! teraz i ja będę sprzedawał... sprzedam wszystko aż do ostatniej koszuli.
— Dziesięć milionów!... do kroćset! — mruknął Pillerault tonem zdradzającym niepokój. — Ależ to rzeź prawdziwa!