Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/536

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wie otyłych... Skutkiem powodzenia wystawy nagromadziło się zbyt wiele interesów, zapędzono się za daleko, to tez teraz gorączka gry i hazardu przeszła w szał prawdziwy. Nie jestże to szaleństwem, aby akcye Banku powszechnego stały po trzy tysiące franków?
— A! więc o to panu chodzi! — krzyknął Pillerault i przysunąwszy się bliżei do niego, mówił silnie akcentując każde słowo:
— Kochany panie, dziś wieczorem dojdziemy do trzech tysięcy sześciuset franków a was wszystkich dyabli wezmą!... Ja wam to przepowiadam!
Zniżkowiec, ulegający zwykle bez oporu każdemu wrażeniu, gwizdnął tylko z miną wyzywającą i zaczął się rozglądać w około, jak gdyby chcąc wyraźnie okazać rzekomy spokój i pewność siebie. Przez chwilę przypatrywał się ciekawie kilku główkom kobiecym, wychylającym się na górze z galeryi i zadziwionych widokiem olbrzymiej tej sali, do której wzbroniono im wstępu. Na tarczach pod filarami wypisane były nazwy miast; kapitele i gzemsy, upstrzone tu i owdzie żółtemi plamami skutkiem zaciekającej wody, wyglądały zdała blado i ponuro.
— Ach! i pan tu także! — zawołał Moser, skinieniem głowy witając Salmona, który spoglądał na niego z właściwym sobie stereotypowym a zagadkowym uśmiechem.
Wreszcie zaniepokojony, mniemając, że uśmiech ten jest potwierdzeniem domysłów Pilleraulta, dodał: