Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/510

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mi dodaje... Ach! tyle rzeczy jeszcze byłoby do zrobienia!
Usiadł znowu przy stole, na którym leżała otwarta księga pisana w języku niemieckim.
— Przepraszam pana, że siadam — rzekł — ale chwieję się na nogach... nie spałem dziś przez całą noc, chcąc przeczytać dzieło, które otrzymałem wczoraj. Ach! cóż to za wspaniałe dzieło, stanowiące owoc dziewięciu lat pracy mego mistrza, Karola Marxa... Jest to owo studyum o kapitale, które nam oddawna już obiecywał... Tak, panie, to nasza Biblia!
Zaciekawiony Saccard rzucił okiem na książkę, ale na widok gotyckich liter odłożył ją natychmiast.
— Wolę poczekać, aż ukaże się w przekładzie — rzekł z uśmiechem.
Młody człowiek przecząco potrząsnął głową, dając do zrozumienia, że praca ta w przekładzie będzie dostępną tylko dla jednostek wybranych i wtajemniczonych. Nie jest to książka napisana w celu propagowania nowych pojęć. Ale jakaż w niej potężna siła logiki, jakie bogactwo dowodów wykazujących niechybny upadek obecnego społeczeństwa, opartego na kapitalizmie! Wszystko rozsypuje się w gruzy, można zatem przystępować do wznoszenia nowego gmachu.
— Wymiatacie nas zatem? — zapytał Saccard, utrzymując wciąż rozmowę w tonie żartobliwym.