powiednio do swej pracy i inteligencyi, ale z radością tą łączył się ból serdeczny, ból, którego przyczyny określićby nie umiała, w którym był wstyd pewien i obawa. Hamelin zaczął żartować z siostry; oboje napozór odzyskali wesołość, ale jednak nie mogli zagłuszyć przykrego uczucia, jak gdyby niezadowolenia z samych siebie i wyrzutów sumienia za wspólnictwo w hańbiącej i brudnej sprawie.
— Tak, on ma słuszność — powtórzyła znowu pani Karolina — wszyscy tak postępują... Tak to bywa w życiu!
Posiedzenie rady zarządzającej odbyło się w wielkiej sali nowego gmachu przy ulicy de Londres. Nie była to już owa wilgotna sala, oświetlona zielonawym odblaskiem sąsiedniego ogrodu, ale jasna, obszerna komnata o czterech oknach. Sufit i ściany przyozdobione pięknemi malowidłami i połyskiwały od złota. Fotel przewodniczącego był to prawdziwy tron, wzniesiony nad inne krzesła wykwintne i poważne, ustawione jakby na zgromadzenie ministrów dokoła olbrzymiego stołu, pokrytego dywanem z pąsowego aksamitu. Przed kominkiem z białego marmuru, gdzie zimą płonął ogień, stało popiersie papieża, którego twarz miła i rozumna zdawała się uśmiechać złośliwie z tego, że się tutaj znajduje.
Saccard zdołał zjednać sobie wszystkich członków rady, przekupiwszy ich zawczasu. Dzięki
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/444
Wygląd
Ta strona została skorygowana.