Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wesołość malowała się w jego dużych niebieskich oczach.
— Co im się stało? — zawołał — suezy na łeb spadają. Ze wszystkich stron słychać o wojnie z Anglią a Bóg wie skąd powstała ta wiadomość, która wszystkich zaniepokoiła do żywego. Czy to rzecz słyszana?.. Wojna! Kto mógł tę pogłoskę wymyślić? Chyba to tak samo z siebie wyrosło. Koniec końców, obrzydła klapa! Jantrou filuternie przymrużył oczy.
— Czy baronowa zawsze się hazarduje? — zapytał.
— Naturalnie! Biegnę właśnie z jej zleceniami do Nathansohna.
Saccard, który dotąd w milczeniu słuchał rozmowy, wtrącił uwagę;
— Ach! prawda, przypominam sobie, że o ile mi mówiono, Nathansohn zapisał się do kulisy.
— To bardzo miły chłopak! — dorzucił Jantrou — wart tego, żeby mu się powiodło. Kolegowaliśmy z sobą w biurze. Nie wątpię, że wszystko pójdzie mu jak z płatka, niedarmo żydem się urodził. Ojciec jego, rodem z Austryi, jest... o ile mi się zdaje... zegarmistrzem w Besançon.
Widząc na czem polega całe to szachrajstwo, pewnego pięknego dnia postanowił sam szczęścia spróbować i otworzył kantor... A panu, panie Massias, jakże się wiedzie?
— Et! gadać o tem nie warto! Sam pan przez to przeszedłeś i masz słuszność mówiąc, że trzeba