Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sobie chwilę ze spokojem pięknego mężczyzny, który cieszy się swym rozsądkiem i umiarkowaniem. Potem znów zbliżył się do niej.
— Czyż nie mam racyi, że patrząc na podobne przykłady, człowiek starzeje się prędko? Oto dlaczego ja ustatkowałem się tak wcześnie, wziąłem za żonę młodą dziewczynę, która była chora i wkrótce umarła a gotówbym przysiądz, że nikt mnie już nie nakłoni, abym po raz drugi zrobił to głupstwo... Ale ojciec był i jest niepoprawny, bo nie ma ani odrobiny poczucia moralności.
Ujął ją za rękę a czując, że jest lodowato zimną, trzymał przez chwilę w swej dłoni.
— Muszę już iść, bo widzę, że się ojca nie doczekam. Ale niechże się pani nie martwi!... Sądziłem, że pani ma więcej odwagi... Prawdę mówiąc, powinna by mi pani podziękować, bo nic nie ma przykrzejszego, jak dać się wyprowadzić w pole!
Wychodząc już, zatrzymał się jeszcze we drzwiach i dodał z uśmiechem:
— Ale byłbym zapomniał... niech pani zechce powiedzieć ojcu, że pani de Jeumont prosi go na obiad... Musiała pani zapewne słyszeć o pani de Jeumont, która za jedną noc dostała od cesarza sto tysięcy franków... No, nie ma się czego lękać, bo pomimo wszystkich swych szaleństw, przypuszczam, że ojciec nie posunąłby się do tego, aby miał tracić takie sumy na kobiety!