Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siny a przytem zdolny, wykształcony i miły w obejściu, w dwudziestym ósmym roku życia uczepił się giełdy i przez lat dziesięć włóczył się po niej, trudniąc się remisyerstwem i zarabiając jedynie na zaspokojenie swych nałogów. Dziś, wyłysiawszy już zupełnie, rozpaczał jak dziewczyna, której zmarszczki grożą utratą zarobku, ale wytrwale oczekiwał sposobności zrobienia majątku i zyskania powodzenia.
Uniżoność Jantrou przypomniała Saccardowi ukłon, jakim Sabatini powitał go w restauracyi. Uśmiechnął się z goryczą: tak! teraz nikt go nie zna, prócz oszustów i ludzi upadłych!
Cenił on jednak niepospolitą inteligencyę stojącego przed nim człowieka, a przytem wiedział, że najmężniejszymi w boju bywają ludzie zrozpaczeni, którzy przed niczem się nie cofają, nic nie mając do stracenia.
— Szukasz pan zajęcia? — powtórzył uprzejmie — Ha! kto wie, może dałoby się co znaleźć! Przyjdź pan do mnie.
— Wszak pan mieszka teraz przy ulicy ś-go Łazarza, nieprawdaż?
— Tak, przed południem zastaniesz mnie pan zawsze w domu.
Zaczęli z sobą rozmowę. Jantrou ciskał gromy na giełdę: z zawiścią człowieka, któremu szachrajstwa się nie powiodły, dowodził, że łotry tylko mogą tam zarobić trochę grosza, Nie! stanowczo wyrzekł się giełdy, mając nadzieję, że