Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dził, że możnaby posyłać im te buletyny darmo lub za najniższą możliwie cenę, żeby tym sposobem posiąść wkrótce broń potężną, siłę, z którą wszystkie współzawodniczące domy bankowe liczyćby się musiały. Znając Saccarda, podsuwał mu swoje pomysły dopóty, dopóki dyrektor banku nie przyjął ich, nie przyswoił sobie a następnie, rozszerzywszy ich zakres, nie postanowił w czyn ich wprowadzić. Czas upływał niepostrzeżenie; Saccard i Jantrou obliczyli koszta potrzebne na wydawnictwo w następnym kwartale, na subwencye, jakie zapłacić należało wielkim dziennikom, na opłacenie milczenia groźnego dziennikarza, który zamieszczał sprawozdania finansowe instytucyi, współzawodniczącej z Bankiem powszechnym; obliczyli koszt wzięcia w dzierżawę czwartej stronicy jednego z pism najstarszych i najwięcej szanowanych. A w całej ich rozrzutności, w sumach tych, które bez żadnego ładu rzucali na cztery strony świata, przebijała się bezgraniczna pogarda, jaką inteligentni i obrotni ci ludzie żywili względem ogółu, względem ciemnoty tłumu, gotowego dawać wiarę wszelkim baśniom, niepojmującego zawikłanych operacyj giełdowych do tego stopnia, że najbezczelniejsze nawet podszepty wzbudzały powszechny zapał objawiający się gradem nieopatrznie sypanych milionów.
Jordan trudził się nad obmyśleniem pięćdziesięciu wierszy potrzebnych mu do dopełnienia dwóch kolumn, gdy nagle Dejoie go zawołał.