z ust Buscha usłyszy — nie miłosną historyę, ale kwestyę jakąś, dotyczącą podejrzanej sprawy pieniężnej. Zainteresowanie jej wzrastało stopniowo, a szczególniej smutny los matki i opuszczonego dziecka odzywał się echem współczucia w jej sercu, tęskniącem wiecznie do pociech macierzyństwa.
— Ale — spytała po chwili — czy pan jesteś pewien, że wszystkie te zdarzenia są prawdziwe? W tego rodzaju historyach należy posiadać bardzo stanowcze, nie podlegające wątpliwości dowody.
Busch uśmiechnął się ironicznie.
— Ol proszę pani, najwymowniejszym dowodem jest uderzające podobieństwo dziecka do ojca... Zresztą wiem dokładnie daty... Wszystko się zgadza i najzupełniej dowodzi prawdziwości faktów.
Nie spuszczał oka z pani Karoliny, która, słuchając go, drżała nerwowo. Po chwili milczenia dorzucił:
— Teraz rozumie pani zapewne, jak trudno mi było zwrócić się z tem wprost do pana Saccarda. Nie mam w tem żadnego osobistego interesu; przychodzę tylko w imieniu owej kuzynki, pani Méchain, która opiekowała się dzieckiem, a teraz wypadkiem trafiła na ślad ojca, poszukiwanego od tak dawna. Miałem już zaszczyt powiedzieć pani, że owe dwanaście rewersów po piędziesiąt franków, dane nieszczęśliwej Rozalii, były podpisane nazwiskiem Sicardot... jest to rzecz, której
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/248
Wygląd
Ta strona została skorygowana.