Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

istoczonym terasz w salę posiedzeń. Na środku pokoju stal duży stół, pokryty zieloną aksamitną serwetą i otoczony dwudziestoma fotelami krytemi tą samą materyą. Żadnych innych mebli tu nie było, oprócz dwóch wielkich szaf oszklonych i pełnych książek, oraz zasłoniętych od wewnątrz ciemno zielonemi jedwabnemi zasłonami. Ciemno pąsowe obicia przyciemniały światło w tym dużym pokoju, którego trzy okna wychodziły na ogród palacu Beauvilliersów. Półmrok panujący w pokoju przypominał spokój starych klasztorów uśpionych w cieniu drzew stuletnich. Wyglądało tu surowo i szlachetnie, oraz miało pozór wiekami uświęconej uczciwości.
Rada zebrana w celu utworzenia biura stawiła się w zupełnym komplecie na oznaczoną godzinę, t. j. punkt o czwartej. Margrabia de Bohain, dużego wzrostu mężczyzna, z drobnemi, arystokratycznemi rysami twarzy, był przedstawicielem starej Francyi; Daigremont zaś był uosobieniem wysokich sfer drugiego Cesarstwa w całej pełni swego powodzenia olśniewającego przepychem. Sédille, mniej niż zwykle zakłopotany i niepewny, rozmawiał z Kolbem o nieprzewidzianym zwrocie, jaki się ujawniał na giełdzie wiedeńskiej. Dokoła nich skupili się inni członkowie rady, słuchając, starając się pochwycić jaką pożyteczną wiadomość, albo też gawędząc między sobą o osobistych swoich sprawach. Rozumieli oni dobrze, że są tutaj tylko dla dopełnie-