Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od lat dwóch, dzięki łapówkom i ostrożnym zyskom zbieranym pod stołami, zaokrąglał on i tak już obszerne posiadłości swoje w Calvados, mając nadzieję, że usunąwszy się z areny publicznej po upadku ministra, znajdzie tam bezpieczne schronienie. Pucołowata, przebiegła twarz jego zdradzała zakłopotanie, w jakie go wprawiała konieczność dania odpowiedzi, zanim zdążył zastanowić się, czy pośredniczenie w tej sprawie przyniesie mu zysk, czy też stratę.
— Nie! nie! nie mogę! — wymawiał się Huret. — Powtórzyłem już panu żądanie ministra i nie mogę napastować go znowu. Cóż u licha! pomyśl pan, na cobym się narazili Rougon nie bywa zbyt uprzejmym, gdy go nudzą, a ja nie mam wcale ochoty pokutować za pana i tracić jego względy.
Zrozumiawszy pobudki odmowy Hureta, Saccard usiłował już tylko wytłomaczyć mu, że można będzie zarobić miliony na założeniu tego Banku powszechnego. Z wrodzonym darem wymowy, dzięki któremu suchy interes pieniężny stawał się w jego ustach istnym poematem, malować zaczął w głównych zarysach olbrzymie to przedsiębiorstwo, dające w przyszłości pewne, kolosalne zyski. Uniesiony zapałem, twierdził, że Daigremont staje na czele syndykatu a Bobain i Sédille sami się domagają, aby przyjęto ich udział. Nie ulega wątpliwości, że i on, Huret, musi do tego należeć; ci panowie pra-