Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

palał cygaro przed wyjściem. Był to czterdziestopięcioletni mężczyzna, powierzchowność którego zdradzała wyraźną skłonność do otyłości. Wysoki, bardzo starannie ubrany i uczesany, nosił tylko wąsy i hiszpankę. Napozór niezmiernie uprzejmy, był nadzwyczaj pewien siebie i pełen ufności w zwycięztwo.
Ujrzawszy gościa, podszedł na jego spotkanie.
— Witam, witam kochanego pana! Cóż pan porabiasz? W tych dniach właśnie myślałem o panu... Zdaje mi się, że teraz jesteśmy bliskimi sąsiadami, nieprawdaż?
Uspokoił się jednak i wstrzymał od zbytnich objawów czułości, jakie miał zwykle na ustach dla bezmyślnego motłochu, gdy Saccard uważając wszelkie wyszukane wstępy za rzecz zbyteczną, wyjawił wprost cel swojej bytności. Przedstawiając projekt założenia „Banku powszechnego“, oświadczył, że przedewszystkiem stara się utworzyć syndykat — złożony ze znajomych mu bankierów i przemystowców, aby tym sposobem zapewnić z góry powodzenie emisyi przez rozebranie między członków czterech piątych tej emisyi, t. j. przynajmniej czterdziestu tysięcy akoyj. Daigremont słuchał z uwagą, patrzył w oczy gościowi, jak gdyby chciał przeniknąć najskrytsze jego myśli i przekonać się, do jakiej pracy korzystnej dla siebie mógłby zaprządz tego człowieka, który, pomimo trawiącej go gorączki szalbierskiej, był niegdyś tak czynnym i po-