Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wałek do zjedzenia! Ale, któż może przewidzieć przyszłość?.. wszak największe mocarstwa świata padały w gruzy... Prędzej lub później nadchodzi chwila, w której najsilniejsi padają bezwładni... Gdyby choć nadgryźć go można, poćwiartować te miliardy a potem dopiero go pożreć! Tak! pożreć go i niwecząc potęgę króla, zadać śmiertelny cios wszystkim żydom, mieniącym się jedynymi panami świata!... Rozmyślania te i wściekłość miotająca sercem Saccarda, gdy wracał od Gundermana, budziły w nim szalony zapał, nieprzepartą żądzę spekulacyi i chęć szybkiego powodzenia; w tej chwili radby on był jednym ruchem ręki wznieść ów bank, puścić go w ruch i odniósłszy zwycięztwo, położyć trupem wszystkich współzawodników. Nagle przypomniał sobie Daigremonta i bez chwili namysłu rozkazał woźnicy zawrócić na ulicę Larochefonoauld. Chcąc zastać Daigremonta, który zazwyczaj o pierwszej wychodził z domu, trzeba było się śpieszyć i odłożyć na później śniadanie. Daigremont, chociaż chrześcianin, niewątpliwie gorszym był od niejednego żyda i gwatwał wszystkie powierzone mu interesy. Wtej chwili jednak Saccard nie zawahałby się wejść w układy nawet z dyabłem, byle tylko zagarnąć dla siebie połowę łupu. Za jaką bądź cenę chciał on być górą!
Dorożka wlokąca się zwolna pod górę, stanęła wreszcie przed wspaniałą bramą wjazdową jednego z ostatnich wielkich pałaców tej dzielnicy,