Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szczęśliwej rodziny, nie chcącej wyrzec się dawnego blasku i świetności. Ośm lat upłynęło już od chwili jak hrabina owdowiała z dwudziestoletnim synem i ośmnastoletnią córką. Ale w obec ruiny majątkowej wzmogła się jeszcze rodowa duma kobiety, która poprzysięgła żywić się raczej chlebem i wodą, aniżeli ustąpić z cokolwiek pozornej wielkości. Od tej pory żyła jedynie myślą umieszczenia syna w wojsku i wydania córki za człowieka równego jej urodzeniem i stanowiskiem społecznem. Ferdynand przyczyniał jej z początku wiele niepokojów, bo lekkomyślny młodzieniec pozaciągał długi, które zapłacić należało, ale wtajemniczony przez matkę w stan ich położenia majątkowego, nie dopuścił się powtórnie dawnyoh wybryków. Był to poczciwy chłopiec, z dobrem sercem, przymusowo skazany na bezczynność bo okoliczności usuwały go od wszelkich urzędów a w ówczesnem towarzystwie żadnego nie mógł znaleść zajęcia. I te raz jeszcze hrabina niepokoiła się ustawicznie o syna służącego w wojsku papieskiem, bo pomimo dumnej postawy, delikatny był i bezkrwisty, skutkiem czego klimat Rzymu działał szkodliwie na jego zdrowie. Wyjście za mąż Alicyi opóźniało się tak, że biedna matka nie mogła bez łez patrzeć na pannę, starzejącą się już i znudzoną długiem oczekiwaniem. Pomimo malującego się na jej twarzy wyrazu smętnej bezmyślności, Alicya nie była głupią; gorąco pragnęła