Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kiedy tak, to wszystko dobrze... Proszę powiedzieć ojcu, że niepotrzebie się niepokoił, bo chociażby policya tutaj przyszła, to planu mego motoru nie odnajdzie. Nie przynoszę go tutaj z sobą... wszystkie obmyślane przez nas części pozostawiam w domu, a tu przynoszę tylko kawałek zbyt trudny do wykonania naszemi narzędziami. Lecz jeszcze niewiem, o ile zdołam podołać trudnościom... motor jeszcze nie jest znaleziony.
Piotr, przyrzekłszy powtórzyć Wilhelmowi wszystko co Tomasz powiedział, starał się teraz wybadać bratanka, co mówiono w fabryce o znalezionem narzędziu przy ulicy Godot-de Mauroy i czy ktokolwiek robił przypuszczenie, iż sprawcą zamachu jest Salvat. Lecz Tomasz milczał lub dawał odpowiedzi przez tak. albo nie. Czy policya już tu była?... Nie. A czy robotnicy, rozmawiając pomiędzy sobą, wymieniali nazwisko Salvata? Tak, bo każdy z nich wiedział, że Salvat jest anarchistą. A Grandidier, właściciel, co powiedział, wróciwszy od sędziego śledczego?... Tomasz nie wiedział, bo jeszcze się nie widział z właścicielem.
— Lecz otóż i on... biedny człowiek, zdaje się, że żona jego znów miała atak...
Historyę małżeństwa i pożycia państwa Grandidier, Piotr znał z opowiadań Wilhelma. Przed laty sześciu Grandidier ożenił się z miłości z młodą dziewczyną niezwykłej urody, lecz ta, po pierwszym połogu, dostawszy mlecznej gorączki